CZCIONKA:
KONTRAST:

1 czerwca 2019 roku wyjechałam po raz czwarty do obcego kraju w ramach programu Erasmus +. Tym razem za destynację obrałam sobie Wilno w Republice Litewskiej. Pierwszym zaskoczeniem po przekroczeniu granicy okazała się różnica w czasie pomiędzy Polską a Litwą, która wynosi 60 minut (na Litwie jest później). Jak się miało okazać, tych zaskoczeń będzie znacznie więcej... Po dwunastu godzinach podróży, około 19.00, wysiadłam z autokaru przy Panorama Shopping Mall na obrzeżach miasta, gdyż w pobliżu tego centrum handlowego wynajęłam apartament. Po rozpakowaniu rzeczy usiadłam na tarasie, by podziwiać równo przystrzyżone trawniki i piękną fontannę tego nowoczesnego, zamkniętego osiedla, na którym przyszło mi mieszkać przez kolejne sześć dni.

            Następnego dnia, w niedzielę, od rana przeglądałam przewodniki, mapy i albumy robiąc notatki i planując swój pierwszy spacer po mieście, gdy zadzwonił telefon. Ku mojemu zaskoczeniu, telefonował do mnie Vytenis Cončius – wykładowca uczelni przyjmującej, mój opiekun, który swoją rolę wziął sobie bardzo do serca. Umówiliśmy się na godzinę 19.00 w głównym wejściu do Panorama Mall. Zanim jednak doszło do spotkania, musiałam sama zorganizować sobie czas. Wyposażona w notatki, aparat fotograficzny i wygodnie buty wyruszyłam eksplorować miasto. Przez osiem następnych godzin wędrowałam ulicami, arteriami i wąskimi uliczkami Wilna z notatkami głęboko w kieszeni, dając się nieść urokowi miasta i własnej intuicji. Tego pierwszego dnia pragnęłam tylko poczuć atmosferę tej aglomeracji i mniej więcej zorientować się w jego topografii. O 18.00 wróciłam do apartamentu, by przygotować się do spotkania z Vytenisem. Godzinę później spotkaliśmy się w głównym wejściu centrum handlowego.

 Vytenis poinformował mnie, że rok temu ukończył kurs na przewodnika, a ja będę pierwszą osobą, na której przetestuje swoją wiedzę. Ucieszyłam się na wiadomość, że będę zwiedzać miasto z przewodnikiem... Pierwszym miejscem, do którego zaprowadził mnie nowo poznany kolega, było Užupio. Założona w XVI wieku przez rzemieślników, zasiedlona w XVIII-XIX w. przez miejską biedotę i wreszcie przekształcona w XX w. przez młodych artystów i hipsterów w tzw. „modne miejsce", o prawdziwie niekonwencjonalnym klimacie – Užupio, czyli Zarzecze, jest nie tylko jedną z najbardziej charakternych dzielnic Wilna, ale także „odrębną" Republiką z własną konstytucją, prezydentem, rządem i armią.

16

 

 

 

 

 

Człowiek ma prawo żyć obok Wilenki, a Wilenka płynąć obok człowieka – głosi pierwszy artykuł konstytucji. Jednak prawdziwym zaskoczeniem był dla mnie punkt czwarty: Każdy ma prawo umrzeć, ale nie ma takiego obowiązku oraz Pies ma prawo być psem. 

Užupio urzekło mnie panującą tam atmosferą, setkami galeryjek, wystrojem „zewnętrza” i ... drzewkiem zasadzonym przez samego Dalajlamę. 

Kolejnym miejscem, do którego zaprowadził mnie Vytenis, był dom Adama Mickiewicza, a następnie, podążając śladami wielkiego wieszcza, Uniwersytet Wileński, dalej budynek, w którym był więziony i w którym powstała III część „Dziadów”, oraz dom, z którego został wygnany. Ciekawym miejscem, które dane mi było zobaczyć, była również Cela Konrada.

Na trasie naszej marszruty znalazły się również liczne kościoły (jest ich w samym Wilnie kilkadziesiąt!), przepiękna Bazylika archikatedralna św. Stanisława i św. Władysława – miejsce pochówku wielkich książąt litewskich i królów polskich, dzielnica żydowska, gdzie podczas II wojny światowej znajdowało się getto, jeden z najpiękniejszych budynków historycznych w Wilnie – Litewska Filharmonia Narodowa oraz, oczywiście, Ostra Brama – gotycka brama miejska wraz z przylegającym do niej fragmentem muru obronnego. Od strony wewnętrznej bramy znajduje się klasycystyczna, wzniesiona w 1829, kaplica Ostrobramska z obrazem Matki Boskiej Ostrobramskiej Królowej Korony Polskiej (Matki Boskiej Miłosierdzia). Następnego dnia, tj. 3.06, zwiedziłam także, ale już sama, jedną z czterech polskich nekropolii narodowych – Cmentarz Na Rossie, kolejne przepiękne kościoły rozmaitych wyznań i zaciszne uliczki kuszące zapachem litewskiego jedzenia, któremu oczywiście uległam. Przepyszne cepeliny (spore pyzy ziemniaczane, które w wersji tradycyjnej nadziewane są mięsem, okraszane skwarkami i śmietaną lub w wersji wegetariańskiej – z twarogiem), kibiny – karaimskie pierogi, chłodnik litewski, šakotis (przepyszne ciasto kształtem przypominające choinkę), czeburaki (nadziewane serem lub mięsem placki smażone na oleju), cudowny ser jabłkowy, którego smak do dziś czuję w ustach i oczywiście towarzyszący wszystkim potrawom kwas chlebowy – wszystkie te przysmaki stworzyły w mym sercu i umyśle niezapomniany obraz litewskiego świata. 

15

 

 

 

 

 

 

   Właściwy punkt programu rozpoczął się, jednakże, we wtorek, 4 czerwca, kiedy to o godzinie 7.00 rano wyruszyłam na poszukiwanie uczelni, na której o 8.30 miałam zacząć zajęcia ze studentami. Vilniaus Kolegija (University of Applied Sciences), a właściwie jeden z jego budynków należących do Wydziału Business Management, znajdował się po drugiej stronie miasta. Po półgodzinnej podróży autobusem i kilkuminutowym spacerku dotarłam na miejsce. Przywitała mnie lektorka grup, z którymi tego dnia miałam pracować. Zaprowadziła mnie do sali dość skromnie wyposażonej, ale bardzo przytulnej. Tego dnia przeprowadziłam cztery godziny zajęć i drugie tyle dnia następnego, ale tym razem z grupą Vytenisa. Tematy, które zostały zaakceptowane przez uczelnię przyjmującą i które wprowadziłam w ciągu tych ośmiu godzin dotyczyły reklamy i różnic kulturowych („Different Ways of Advertising” i „Cultural Differences in Business Environment”). Przed właściwymi zajęciami, jednakże, starałam się z pomocą filmów promocyjnych zachęcić studentów wileńskich do wzięcia udziału w programie Erasmus i przyjazdu do Opola. Część z nich była szczerze zainteresowana, podobnie jak ich wykładowca Vytenis. Jeżeli otrzyma zgodę na wyjazd w ramach programu ERASMUS+, przyjedzie do nas jesienią roku akademickiego 2019/20. Rozmawialiśmy o szerszej współpracy, której ramy określimy i doprecyzujemy przy następnym spotkaniu.

W środę, 5.06, po odebraniu dokumentów (The Mobility Agreement i certyfikatu) z uczelnianego biura pożegnałam się ze wszystkimi, a szczególnie z Vytenisem, który jeszcze raz zapewnił mnie o swoim jesiennym przyjeździe do Opola. Powrót zaplanowałam na piątek (7.06), tak więc miałam przed sobą jeszcze jeden dzień na zwiedzanie. Postanowiłam zakosztować czegoś nowego, dlatego w czwartek wsiadłam w pociąg, który w pół godziny zawiózł mnie do Trakai (Troki) – miasteczka leżącego na Pojezierzu Wileńskim, na półwyspie między jeziorami Galwe na północy, Tataryszki na zachodzie, Łuka na wschodzie i Giełusz na południu. Jak na ośrodek turystyczny przystało, spacerowało tam wielu turystów z różnych zakątków świata. Zauroczyła mnie tamtejsza przyroda, ukształtowanie terenu, zamek należący do Trockiego Historycznego Parku Narodowego, utworzonego w 1991 roku.

Bogatsza w nowe doznania estetyczne, nową wiedzę kulturową i historyczną, nowe znajomości i doświadczenia wyruszyłam 7.06 w drogę powrotną do domu. Już teraz odliczam czas do następnej wyprawy. Nie ma nic bardziej wzbogacającego i cudownego od podróży edukacyjnych, o czym wiedzieli już przecież siedemnastowieczni młodzi szlachcice odbywający swoje Grand Tour po Europie....

dr Beata Świerczewska

1WILNO2Wilno3Wilno4Wilno5W7W 18W91112131415

Media społecznościowe Centrum Językowego Politechniki Opolskiej